niedziela, 21 kwietnia 2013

wyciśnij dzień jak cytrynę

Poranek przywitał mnie pyszną kawą zrobioną przez starszaka.
Tata do Miłosza: zbieramy się do kościoła,
Miłosz do taty: nie jadę, do widzenia świat się zmienia
Tata: dobra choć jedziemy już]
Miły jeżdżąc palcem po brodzie: czekaj jeszcze się nie dogoliłem :-)


Popołudnie:
Nie pisałam, że w zeszłym tygodniu sprawdziliśmy i okazało się że Miły jeszcze jakoś mieści się do fotelika, i po krótkiej  zaprawie w tamtym tygodniu, dziś pokonaliśmy chyba z 20 km na rowerach!! Uwielbiam to, w taką pogodę nawet pokonywanie stromych pagórków to dla mnie relaks choć mięśnie zastane po zimie trochę palą:-) Miły też bardzo sobie chwali i mówi: "pozwiedzam jeszcze nie jedźmy do domu":-)
Relacja foto:



Wszyscy przeszli suchą nogą, oprócz mnie;-)

 Nóżki cierpną gdy są przypięte w tradycyjny sposób, aby się nie męczyły i nie prężyły przypinamy je wyprostowane do ramy rowera- rzepami:-)
 Zegar słoneczny skonstruowany na poczekaniu przez Brata, czyż nie widać od razu która godzina?:-)
 Najbardziej zmęczony okazał się ten, którego tatik wiózł w foteliku, kierownik wyprawy, który orzekł  że jest głodny a ja obiecałam mu ognisko:-) temu, że zmęczony stanowczo zaprzeczył:-)
 Wróciwszy czym prędzej zrobiliśmy ognisko, bo dzieciak syty to dzieciak szczęśliwy;-)



 "Zwalniam się z mycia zębów" rzekł Miły po powrocie, "jestem zmęczony"... udało się jednak umyć i padł po tej aktywnej niedzieli:-)


Szkoda że nie ma dwóch niedziel "w kupie", ale może wtedy nie byłyby tak cenne:-)





1 komentarz:

  1. kawka z pewnością pyszna :) a a niedziela - marzenie! :) tak rodzinnie i kameralnie - pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń

zostaw dobre słówko:-)