wtorek, 12 grudnia 2017

po pierwsze rehabilitacja

Rehabilitacja.. jest stałym elementem naszego życia od ponad 10 lat. Na co dzień oraz od czasu do czasu,  kiedy następuje jej kumulacja w postaci turnusów. Ich ilość zależy od wielu czynników. Głównie od ilości środków zgromadzonych na subkoncie Miłosza w Fundacji Dzieciom Zdążyć z Pomocą. Ta zaś jest ściśle związana z przekazywaniem 1% podatku na rzecz naszego syna. W tym miejscu chcemy Wam serdecznie podziękować za ten wspaniały gest, który dla Was jest wpisem w rubrykę Pitu, dla nas zaś jest WSZYSTKIM ! Nie ma wątpliwości, że gdyby nie Wasze serca, nie moglibyśmy wciąż walczyć i przeć do przodu!
Czasem, ktoś pyta mnie: I jak,  widać postępy? I nie wiem wtedy co odpowiedzieć, bo do niedawna dla mnie postęp był tym , czym zapewne dla większości z Was, mających zdrowe dzieci. Czyli czymś spektakularnym.. Nie siedział? Bach! i po dwutygodniowym kosztownym bądź co bądź turnusie-  siedzi. Nie podnosił się sam z łóżka? Bach! i kolejny turnus- robi to. Tak to odbierałam, to byłby postęp, takiej odpowiedzi oczekujecie.. Czytając blogi innych chorych dzieci, wypowiedzi ich rodziców, uświadomiłam sobie, że oni widza postępy tam gdzie ja ich nie dostrzegam.. są uważni, zorientowani na detale. Ja.. czekam na cud i nie wiem co odpowiadać na pytania o postępy.. Poza tym należę do osób, które są raczej umiarkowanymi optymistami..;-) zawsze wolałam zakładać pesymistyczną wersję wydarzeń, żeby potem być miło zaskoczonym, niż być optymistką i się rozczarować... Taki charakter.. Kolejna rzecz,  jak przebywa się z dzieckiem cały czas, jest się ukierunkowanym na działanie, jazdę z terapii na terapię,  nie ma więc czasu ( i sprzętu kiedyś nie było) na rejestrację elektroniczną postępów. Do dyspozycji pozostaje więc pamięć i ewentualne zapewnienia dobrych znajomych, którzy twierdzą, że postęp jest i to duży! Ponadto stwierdzam z całą pewnością, że taka skondensowana dawka rehabilitacji jaka ma miejsce na turnusie, zdecydowanie daje dobre efekty.
Po latach rehabilitacji mogę też przyznać, że dobre jest zmienianie od czasu do czasu ośrodka rehabilitacyjnego, co jak uświadomił mi kiedyś znajomy, z którym w pełni się dziś zgadzam, pozwoli "świeżym okiem" spojrzeć nowemu rehabilitantowi na dziecko. Wdrożyć inny pomysł na terapię, oraz tak zwyczajnie stawia wyzwanie przed rehabilitantem. Z doświadczenia wiem, że po pewnym czasie zapał terapeuty się wypala i choć czasem próbowaliśmy wrócić w terapie do dobrego specjalisty, to już się niestety nie udawało...
Obecnie zacumowaliśmy nad morzem..w Ośrodku Rehabilitacji Dzieci i Młodzieży Ciuchcia. Jesteśmy tutaj drugi raz na turnusie. Miłosz jest już bądź co bądź nastolatkiem.. sporo waży, znalezienie kogoś kto poprowadzi z nim aktywną terapie nie jest więc tak proste jak kiedyś. Poza tym-  bunt,... to musi być ktoś, kogo Miłosz będzie słuchał, bo przy aktywnej rehabilitacji wiele zależy od niego..Zdecydowaliśmy się kolejny raz przejechać całą Polskę, żeby jak najefektywniej wykorzystać czas ćwiczeń. Czy widzę postępy? Tak, widzę. Poprzednio byłam w szoku że Miłosz sam potrafi chwile usiedzieć. Bałam się na rehabilitacji, że spadnie. Zamykałam oczy:-) W odpowiedzi na pytanie rehabilitanta : Czego oczekuję, na czym najbardziej mi zależy, powiedziałam: chce tylko żeby sam siedział. Na tym turnusie nie robi już na mnie takiego wrażenia ze potrafi usiedzieć, utrzymać równowagę,  że oczywiście trzeba być w pobliżu, w razie czego (np. nagły hałas może spowodować że Miłosz spadnie) , ale już o wiele lepiej to kontroluje. Potrafi poprawić tułów gdy jest nierówno itp. Samo to, że spokojnie na to patrzę, jest dla mnie przełomowe. I fakt, że zaczęłam się zastanawiać, co teraz? Co teraz bym chciała, bo jeśli to rzeczywiście tylko kwestia wyćwiczenia, kwestia, godzin wprawy, dni? A wtedy mówiłam sama do siebie, ze ja nic nie chce i nie będę chcieć tylko to :-)... apetyt rośnie w miarę jedzenia.  Czasem myślę: a gdyby tak jeszcze więcej ćwiczyć...?