niedziela, 13 kwietnia 2014

ból;-)

Miły jak co niedziela stawia opór przed pójściem do kościoła;-) Jęczy i płacze, i choć tym razem z jego strony nie padają inwektywy pod adresem wspomnianego ,to sytuacja jest gorąca i nie da się Go niczym udobruchać. Nie pomagają żadne tłumaczenia,.... że  już za rok do komunii, ...że godzina to niedługo,... że nie ma gadania i niepotrzebnie płacze. Wkońcu mówię: nie jęcz bo nie znoszę jak dzieci jęczą, chyba, że je coś boli. Na co Miły: no mnie właśnie boli to, że muszę iść do kościoła...

środa, 9 kwietnia 2014

"u mnie wszystko w porządku"

Starszy syn czyta anegdoty w gazecie.. mama, wiesz jakie jest najczęstsze kłamstwo? ja: nie wiem, On: "u mnie wszystko w porządku"...
w całości się z tym zgadzam..
Cóż można odpowiedzieć na pytanie zadane przez dawno nie widzianego znajomego, który
 pro forma pyta: co słychać? Zacząć opowiadać od początku, że wcale nie jest dobrze?  ale od czego zacząć?.. to zależy jak dawno się nie widziało tej osoby i na ile jest ona zorientowana w naszym życiu.. jeśli wie, że Miłoszek jest chory, to czy ma ochotę i czas wysłuchiwać o naszych problemach, dla niej zupełnie abstrakcyjnych, które dla nas są codziennością... Czy opowiadanie o tym, sprawi, że ta osoba jakoś nam poradzi lub pomoże w rozwiązaniu problemów? raczej nie. Oczekuje Ona zdawkowej odpowiedzi, że wszystko dobrze i taką jej się serwuje...
Czytałam ostatnio bardzo ciekawą książkę pt. Tato, gdzie jedziemy? Jeana-Luisa Fourniera. Autor  pisze "Słyszy się czasem, jak matka nad kołyską dziecka mówi: Chciałoby się, żeby nigdy nie urosło, żeby zawsze było takie jak teraz". Następnie autor z ironią stwierdza, że matki niepełnosprawnych dzieci mają dużo szczęścia gdyż ich dzieci zawsze będą podobne do niemowląt, będą jak słodkie laleczki, ale pewnego dnia ta laleczka będzie ważyła trzydzieści kilo, a jej umiejętności niekiedy nie będą odbiegać od niemowlęcych...Jakież to prawdziwe... Nie da się ukryć, jest coraz ciężej,
 a przecież  Miły to dopiero niespełna ośmiolatek... Ciężki, całkowicie zależny pod wzgędem fizycznym od nas.. Z niepokojem patrzę w przyszłość, większym niż kiedyś, gdy był malutki i na ćwiczenia niosłam go na rękach.. teraz nie ma mowy.. i kręgosłup już nie ten.. Śmiejemy się, że my zamiast książki "Tato, gdzie jedziemy" moglibyśmy napisać "tato, przekręć mnie" bo to najczęściej wypowiadane słowa w nocy przez Miłego gdy chce żeby go przekręcić na drugi bok, a zaraz po nich piććć i siku..
A rano wprowadzamy w życie nasz misterny plan, którego nie pojmie nikt kto nie przygotowywał i odwoził do szkoły trójki dzieci, z których jedno to niemowlę, ( siostra chcąc nie chcąc odwozi braci), a drugi to Miły, którego też trzeba obsłużyć jak niemowle tyle że trzydziestokilowe;-)
Nie przynudzając opracowaliśmy wszystko minuta po minucie i jak dotąd jesteśmy zawsze przed czasem;-) dzięki dużej zasłudze siostrzyczki, która wyrozumiale nas traktuje i zbiera się na czas;-) raz tylko zapomniała załatwić potrzeby fizjologiczne przed wyjazdem i była z tego powodu delikatnie mówiąc nie pocieszona, bo musiała przetrwać drogę w niekomfortowym stanie pieluszki;-) Miłosz zaś dziś rano na pytanie czemu tak włóczy nogami i nie mogę go doprowadzić do auta odparł: "kobieto jestem zmęczony"...

Jeszcze gorąca prośba, gdyby ktoś jeszcze nie rozliczył się z podatku, a chciałby przekazać na rzecz Miłoszka 1 %, będziemy bardzo wdzięczni!!! a Miły jeszcze bardziej!