środa, 24 lipca 2013

jak dobrze mieć braciaka:-)


Nie ma to jak nauka z bratem,:-) Z mamą nie szło tak fajnie:-)

Opowiadam Miłemu: niedługo pójdziesz do szkoły, będziesz miał nowych kolegów, nową panią, będziesz musiał odrabiać zadania tak jak bracik. 
Miły: ale ja tej szkoły nie znam...
Ja: ale poznasz, tak jak nie znałeś pani Madzi, a jak poznałeś to bardzo ją lubisz, prawda? szkołę też poznasz i polubisz napewno.
Miły: no tak..
Ja: będziesz się uczył czytać i pisać, dodawać i ..
Miły:.. oddawać..
Ja:  no  tak oddawać też:-) i odejmować:-)








środa, 17 lipca 2013

urodziny



Nawet się nie obejrzeliśmy jak minęło 7 lat od kiedy Miłoszek się urodził...Mam wrażenie , że dla Miłoszka jakby czas się zatrzymał, bo postępy w rozwoju ruchowym są niewspółmierne do codziennie wykonywanej pracy- żmudnych ćwiczeń. Chyba z czasem człowiek przyzwyczaja się do zaistniałej sytuacji, akceptuje to, że cały czas musi opiekować się dzieckiem prawie jak niemowlęciem, tylko 25kilowym :-) Są tego plusy- człowiek już się nie szarpie sam ze sobą, psychicznie nie spala, nie jest wiecznie sfrustrowany i wykończony. Nie czeka, kiedy to wszystko wreszcie się skończy. Wstaje rano automatycznie i po kilka razy w nocy gdy Miły woła: pić, przekręć mnie, siku..Nie ukrywa się już w domu z dzieckiem, stara się zabierać je we wszystkie miejsca itp, jest się też silniejszym fizycznie, przez co można dłużej prowadzać czyli robić tzw. "dochodzenie" jak nazywa to Miły:-) Są też minusy, nie oczekuje się już na cud, nie próbuje nowych metod, bo człowiek wie, że nie ma co sobie robić złudnej nadziei, rozczarowanie bowiem boli. Czy walczy się słabiej? Nie, myślę, że inaczej, spokojniej. Bez spędzania pół dnia w aucie, żeby dotrzeć na rehabilitację. Myśli się bardziej racjonalnie.. Jest się bardziej świadomym potrzeb dziecka...Nie ma ciągłych wyrzutów sumienia, że nie zajmuje się 24godziny tylko dzieckiem, bo przecież trzeba zająć się domem, drugim dzieckiem itp.. Pozwala sobie i dzieciom na taką "stratę" czasu jak dwugodzinny spacer. Życie zaczyna przypominać "normalne", albo takim się wydaje, bo przyzwyczajenie to druga natura człowieka.  Ogólnie rzecz biorąc, ludzie posiadający zdrowe dzieci, nigdy nie będą w stanie docenić tego co mają, wiem co mówię, mam porównanie:-) Nie myślą o tym, że sadzają dziecko i ono siedzi, z czasem samo siada, wstaje, samo idzie robić siku, samo się bawi, je, potem robi sobie kanapki, coraz bardziej się usamodzielnia i rodzice mają więcej czasu dla siebie. Nie muszą na zmianę sadzać i trzymać, prowadzać, podawać zabawki, karmić... Nie zazdroszczę rodzicom, którzy są na początku tej drogi, którą my już przeszliśmy... Dziś przyzwyczailiśmy się do tego co jest i stało się to dla nas  codziennością. Cieszymy się, że Miłoszek dobrze rozwija się intelektualnie i wierzymy, że kiedyś sobie poradzi w życiu:-)


Z okazji urodzin Miłoszka byliśmy w kinie na filmie "Uniwersytet potworny". Pytam potem Miłoszka: no i jak podobało Ci się? Miły na to: "no było w porządku, tylko trochę za mało potkornu ;-)"

poprzednie urodziny na: http://milosz-ciurus.bloog.pl/id,330004128,title,URODZINY-MILOSZKA,index.html






piątek, 5 lipca 2013

wakacje


Minął już tydzień od kiedy zaczęły się wyczekiwane przez dzieci wakacje!! Miły pożegnał się ze swoja ukochaną Panią i z dumą opowiadał wszystkim o zdobytej nagrodzie i dyplomie za wyniki w nauce;-) Dyplom kazał powiesić uroczyście na ścianie i licytował się z bratem, że on zdobył więcej nagród od niego;-)    Braciak zdobył cztery, musieliśmy więc pocieszać Miłoszka, że to dopiero zerówka, jak będzie taki duży jak brat to i nagród z pewnością przybędzie:-)






Niestety czas wakacyjny nie jest dla nas błogim lenistwem. Miłoszek także pracuje intensywnie, udało się bowiem i mamy rehabilitacje  3 razy w tygodniu w domu, prywatnie. Miłoszek polubił panią, która nie mało od niego wymaga i chętnie z nią współpracuje przy czym buzia mu się nie zamyka, a jak pytam co ty tam tej pani tyle naopowiadałeś to stwierdza: no faktycnie, może się trochę zagalopowałem:-)