środa, 27 listopada 2013

mamy go;-)

 
Cieszymy się mogąc w końcu napisać, że Miłoszek może już pomykać we własnym Walkerze :-) Co prawda czekamy jeszcze na brakujące rolki odwodzące stopy, dlatego też na razie nie jest to płynne śmiganie, ale najważniejsze że sprzęt jest już własnością Miłoszka:-)








środa, 6 listopada 2013

Podziękowania c.d

Dziś zaksięgowano kolejną wpłatę na subkoncie Miłoszka. W związku z tym Serdecznie Dziękujemy Szkole Podstawowej w Mokrzyskach za okazaną pomoc. Nie spodziewaliśmy się tak dużego odzewu na nasz apel, jesteśmy niezmiernie szczęśliwi i zdumieni pomocą jaka do nas napływała w ostatnim czasie z różnych stron. Chcielibyśmy podziękować każdemu z osobna, jednak nie jest to możliwe, gdyż z większością darczyńców nie mamy kontaktu. Dlatego za pomocą bloga, mamy nadzieję dotrzeć do jak największej liczby osób, których wsparcie było dla nas w tych dniach nieocenioną pomocą. Dziękujemy!!

wtorek, 5 listopada 2013

czytanie

Myśląc o życiu, bez większego żalu potrafię wyobrazić sobie codzienność bez telewizora, świat bez galerii handlowych i sklepów samoobsługowych, bez modnych ubrań, gadżetów elektronicznych, bez samochodu, którego posiadanie ułatwia życie szczególnie ze względu na Miłoszka. W przypadku absolutnej konieczności potrafię wyobrazić sobie życie bez muzyki (choć byłoby to bardzo smutne życie)... ale nie potrafię wyobrazić sobie egzystencji bez książek..a co za tym idzie bez umiejętności i możliwości czytania. Książka cieszy o wiele bardziej niż modny "ciuch", który za chwile nam się znudzi, lub przestanie być modny. To już chyba choroba bo odwiedzając galerie, nie znoszę mierzyć ubrań, zawsze jednak musimy wstąpić do księgarni. Oczywistym jest, że ze względów finansowych i ograniczeń mieszkaniowych;-) nie zawsze można dokonać zakupu. Jednak samo oglądanie, planowanie (kiedyś napewno kupię:-) a nawet zapach książek (mówiłam że to choroba) sprawia radość;-)
 Brat Miłoszka także jest książkoholikiem;-) który od 4 roku życia jest pod tym względem samowystarczalny, i nie ma dnia żeby nie czytał. Czasem doprowadza mnie tym do szału, bo potrafi to robić wszędzie, przy śniadaniu, na spacerze w toalecie;-) a czasem mu zazdroszczę bo czyta w samochodzie, co (jeśli się nie prowadzi auta), byłoby niesamowitą oszczędnością czasu, a w przypadku dalszych wypraw nadrobieniem zaległości w lekturze..
Powyższe okoliczności i nasz stosunek do książek sprawiają iż, nie potrafię wyobrazić sobie, by Miłoszek był pozbawiony tej wspaniałej umiejętności, która daje ogromne możliwości,  a w przypadku jego ograniczeń ruchowych, może stać się w przyszłości jedyną formą  osiągania zarobków i radością z samodzielnej egzystencji. 
W przypadku dzieci z problemami rozwojowymi jak u Miłoszka, nauka jest o wiele trudniejsza niż u dzieci zdrowych. Litery, kolory, liczby to dla większości całkowita abstrakcja. I choć pamięć zadaniową Miłosz ma niesamowitą, zapamiętywanie kilku liter i tworzenie z nich sylaby zajęło mu bardzo dużo czasu. Dlatego też proces ten, słusznie (za radą i pod kierunkiem naszej Pani Logopedy) rozpoczęliśmy znacznie wcześniej niż rozpoczął on uczęszczanie do szkoły. Zapoznawać z tematem zaczęliśmy Miłoszka około dwa lata temu. Przechodząc przez różne fazy buntu, przy okazji ucząc Go konsekwencji ( zaczęliśmy to musimy skończyć), i nie poddając się mimo płaczu ucznia a czasem i nauczyciela (czyli mamy), która niekiedy z bezsilności miała ochotę wyjść i nie wrócić;-) To jednak z perspektywy czasu, mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że było warto!
 Udało nam się przebrnąć przez ten najtrudniejszy czas i cieszę się, że tą ciężką i mozolną pracę rozpoczęliśmy tak wcześnie. Dziś kiedy Miłoszek stał się uczniem pierwszej klasy, a poznawanie liter w szkole odbywa się błyskawicznie,( jak na jego możliwości), nie byłby w stanie nadążyć za dziećmi i w żaden sposób nie opanowałby nawet części materiału związanego z tym. I tak jego problemy są duże, gdyż nie potrafi pisać ani rysować przy pomocy tradycyjnych narzędzi jak kredki czy długopis. Coraz lepiej jednak radzi sobie z pisaniem na komputerze (używając klawiatury o większych kolorowych klawiszach). Jeszcze nie zna oczywiście wszystkich liter, a przy czytaniu należy wskazywać mu palcem dane litery ( ze względu na problemy wzrokowe, szybko się gubi) ale potrafi przeczytać z pomocą proste zdania i wyrazy, z czego jesteśmy niesamowicie dumni i co napawa nas nadzieją, że z czasem ciężka praca przyniesie wspaniałe efekty i Miły będzie mógł sam z radością oddawać się przyjemności jaką jest czytanie..
Można pomyśleć, i pewnie wielu rodziców tak czyni, że najważniejszy jest rozwój fizyczny, samodzielność ruchowa. Moje dziecko nie siedzi samodzielnie, nie potrafi się podnieść, nie chodzi, nie raczkuje, czasem nie potrafi mówić, to po co i jak uczyć go czytać? i czy to wogóle możliwe? Rodzicom tym chcę powiedzieć że to jest możliwe! I widzę to często na własne oczy gdy czekam na zajęcia z Panią logopedą. Początkowo, my też bagatelizowaliśmy ten aspekt, mówiąc sobie, że najważniejsza jest rehabilitacja ruchowa, najważniejszy jest czas na ćwiczenia, jak nauczy się siedzieć, chodzić, to będziemy się uczyć...a co jeśli się nie nauczy, lub ta nauka zajmie taka wiele czasu, że na czytanie będzie już za późno? Po latach rozumiemy już, iż nie można bagatelizować żadnego aspektu życia dziecka, a to co wydaje się szczególnie trudne, należy rozpocząć jak najwcześniej, nawet jeżeli wydaje nam się absurdalne uczenie czterolatka z Mpdz i dużymi problemami rozwojowymi czytania, to trzeba mieć na uwadze to, że to bardzo długi proces, który im wcześniej się rozpocznie, tym szanse na sukces są większe!:-)