piątek, 30 czerwca 2017

Jutro będzie lepiej

Są takie dni, gdy zalewa mnie poczucie beznadziei. Gdy zaczynam rozumieć, czemu inni nie rozumieją mojego uśmiechu na co dzień. Gdy zauważam że z upływem czasu jest go coraz mniej. Gdy z przerażeniem patrzę w przyszłość. Gdy poraz niewiadomo, który ćwiczę z Miłym, i nie mogę pojąć dlaczego on nie może sam usiąść...gdy jak szalona powtarzam, czas już wstać, byłam cierpliwa, ale czas się kończy, moje siły kiedyś się wyczerpią,  dni mijają jak szalone, rok za rokiem... Mówili, jak usiądzie do trzech lat, to będzie siedział, jak nie to raczej nie. Myślałam, spokojnie, to jeszcze dużo czasu. Mówili : do ośmiu lat dziecko może najwięcej wyćwiczyć , nadrobić,.. myślałam: to jeszcze wiele lat przed nami,  zdążymy.. Potem jakby pogodziłam się z tym.. osłabłam.. Do czasu.. dziś tak bardzo przeraża mnie myśl, że bez nas nie jest w stanie nawet wstać, że właściwie dzień kręci się wokół ćwiczeń. Wokół nauki szkolnej, mimo że są wakacje.. To nie są przerośnięte ambicje. Chcę tylko żeby bez nas przetrwał...

środa, 7 czerwca 2017

walczymy

Codziennie walczymy. Wciąż wierzę..., ale nie jest to bierna wiara z czekaniem co przyniesie jutro. Nie ma tyle czasu. Ćwiczymy, szukamy nowych terapii, próbujemy.. Na wielu płaszczyznach..bo nie chodzi już tylko o sprawność ruchową.. Bo co jeśli na tym polu nie osiągniemy na tyle aby w przyszłości sobie radził? Nauka, logiczne myślenie, liczenie, edukacja. To jest tak trudne do ogarnięcia, ale konieczne..żeby coś w życiu robić, mieć jakiś cel.. Dużo tego wszystkiego. A bunt tego nie ułatwia. Bo tyle lat walczy, że czasem się nie chce.. a brak oczekiwanych efektów demotywuje.. i czemu raz jest lepiej a potem znowu dół i czemu tak przeszkadza mimowolny ruch, który nie pozwala samemu usiąść..to przecież proste takie, że nie do uwierzenia aż, że czyimś może być marzeniem...