niedziela, 23 sierpnia 2015

Po trzech latach..wakacje!!

Może Panu pomóc? Starsi państwo w dobrej formie zagadnęli do taty gdy przepchnął Miłka przez plażę i właśnie miał wjeżdżac na podwyższony nieco podjazd.  Pani odprowadziła nas kawałek opowiadając o swojej dawnej pracy z niepełnosprawnymi. "Ale się pan umęczy, podziwiam naprawdę." .. Tata trochę zmieszany: yhm...
Ja- z deka zirytowana myślę: chwila - to ja się na co dzień nimi zajmuję...
Na odchodne pani gratuluje mi męża... Dziękuję.. Czemu zaraz gratulować.. (myślę) Czy nie większość takich mężów jest, że jak trza to trza.. I nie ma że boli?
Dzień drugi.. Po przepchnięciu Miłosza wózkiem jakieś 1,5 km brzegiem plaży, aby dojść do sensownego wyjścia z podjazdem...( zejść było łatwiej niż wyjść wąskim wąwozem...) tata spoczął na chwilę nim miał wyjechać na podjazd z betonowych płyt prowadzący pod górkę.. Ja z Gutkiem w nosidle na ramionach czekamy podając tacie picie.. Przed podjazdem zatrzymuję się inny tata w podobnym wieku.. mokry pot spływa mu po czole, wysadza córkę z wózka:  "masz już trzy lata idź nie będę cię pchał,  zmęczyłem się..." Córka zalewa się łzami. Nie zważając na to wyczerpany tata pcha nieporadnie pusty wózek chwilę, dopóki żona nie zauważa, że ten jest zahamowany. 
Mama przejmuje dziecko wkłada do wózka stwierdzając, że żadna różnica wieźć pod górę wózkiem czy nieść na rękach i kontynuuje jazdę...
My już na górze w komplecie gdy docierają oni : zasapany tata i mama bez trudu wioząca dziecko.
I wtedy pomyślałam..fakt nie wszyscy tatusiowie są tacy jak nasz. .. który w dodatku nie robi z tego żadnego wielkiego halo.. Po prostu jak trza to trza i nie ma że boli. Plaża,  góry,  czy niziny. Nasz tata daje radę:-) :-) :-)



podobał Ci się wpis? zostaw proszę komentarz